W dniach 26 – 27 października miałam okazję być w charakterze prelegentki i prowadzącej warsztat na 1 Ogólnopolskiej Konferencji „Niepełnosprawni i Sztuka” organizowanej przez Uniwersytet Łódzki i Muzeum Miasta Łodzi. Będzie seria relacji – notek.
Jedno na początek napiszę – konferencja zaskoczyła pozytywnie, bo była rzeczowa rozmowa o problemach osób a nie lanie wody o niepełnosprawnościach itp. owszem był jeden wykład tego typu ale na szczęście pozostałe poruszały raczej problemy i bariery komunikacyjne oraz dostępności dóbr kultury. Uniwersytet Łódzki a konkretnie Katedra Historii Sztuki prowadzi zajęcia z audiodeskrypcji dla osób niewidomych. I były rozmowy na temat wielu sposobów udostępniania dóbr kultury dla osób niewidomych, głuchych itp.
Ale na początek w dzisiejszej relacji poruszę bardzo ciekawą 1 sprawę: wzrok a słuch.
Poprowadziłam bowiem warsztat: „Jak usłyszeć ciszę?” dla kilku osób. W tej grupie znalazł się pan, który bardzo słabo widział (na granicy całkowitej ślepoty). Była przy nim tłumaczka migowego, która mu pomagała i tłumaczyła na polski foniczny moje polecenia w języku migowym. Za zatyczki do uszu służyły słuchawki. I okazało się, że dla tego pana niewidomego założenie słuchawek skutkowało poczuciem klaustrofobii, ataku paniki i duszności. Musiał je zdjąć. I przy okazji warsztatu zawiązała się bardzo fajna dyskusja dotycząca odmiennych punktów widzenia osób głuchych i niewidomych.
Pan stwierdził, że jak to możliwe, że sporo osób głuchych nie chce aparatów lub implantów i wolą ciszę. Nie mógł zrozumieć, że nadmiar hałasów męczy osobę głuchą zaparatowaną, taką jak ja i pracującą w środowisku słyszących. Ja mu wytłumaczyłam, że hałas męczy i często w domu zdejmuję aparaty, bo chcę odpocząć i nie mam ochoty czegoś słyszeć. Dla pana niewidomego z kolei hałas i dźwięk jest drogowskazem jak się poruszać w przestrzeni. Założenie słuchawek i poczucie ciszy oznaczało dla tego pana utratę tego podstawowego czynnika bezpieczeństwa czyli dźwięku. Przestrzeń nagle stała się czarną dziurą.
I przy okazji wywiązała się również dyskusja o nazewnictwie niepełnosprawności. Ja tłumaczyłam temu panu, że osoby głuche wolą być nazywane głuchymi lub niesłyszącymi. Że słowo głuchoniemi jest bardzo obraźliwe. To przy okazji jedna z prelegentek zajmująca się audiodeskrypcją zapytała o nazewnictwo osób niewidomych. Pan stwierdził, że woli być nazywany osobą z dysfunkcją wzroku a nie osobą niewidomą. A prelegentka wyjaśniła, że na studiach i w otoczeniu uczona była tego, że wyrażenie dysfunkcja jest niewłaściwe i za bardzo urzędowe itp. okazuje się, że jednak wśród samych osób niewidomych istnieje dyskusja co do nazewnictwa. Nie tylko wśród głuchych.
Dalsze relacje będą w kolejnych notkach😊