Nieuchronnie kiedyś trzeba było poruszyć temat ekonomii społecznej, w końcu od prawie roku pracuję w Ośrodku Wsparcia Ekonomii Społecznej. A konkretnie tematu współpracy międzyludzkiej.
Ekonomia społeczna w skrócie polega na tworzeniu przedsiębiorstw społecznych – fundacji z działalnością gospodarczą, spółdzielni socjalnych itp. I wkraczamy tutaj w temat współpracy zwłaszcza w spółdzielniach socjalnych. Spółdzielnia socjalna to takie stowarzyszenie 5 osób – założycieli, którzy wpadają na pomysł zrobienia wspólnego biznesu, piszą biznesplan i zdobywają na to pieniądze (z reguły jest to 20 tysięcy złotych dotacji na 1 osobę) z rożnego rodzaju konkursów i grantów na tego typu działalność. Dodam, że osoby muszą być z tego samego miasta lub regionu. Wszystko jest pięknie, ładnie itp. Biznesplan wygląda super, sam pomysł jest ok. I tworzy się spółdzielnia socjalna. I co się okazuje? Najczęściej zawodzi czynnik ludzki. Im dłużej ludzie pracują ze sobą, tym szybciej wychodzą problemy międzyludzkie. A to się okazuje, że jednak ktoś nie potrafi i nie chce pracować, inna osoba bierze na siebie za dużo i chodzi sfrustrowana, inna traci zapał. Do tego może dochodzić brak szczegółowego podziału zadań, rodzące się przekonanie, że to nie ma sensu. Brak wsparcia ze strony współzałożycieli itp. w sytuacji czasowej słabszej kondycji finansowej spółdzielni. Dochodzą do tego emocje i prywatne konflikty współzałożycieli, które się odbijają na pozostałych („a bo ja nie podpiszę papierów, bo tak, niech on podpisze a nie ja itp. Itp.”). Pół biedy , jeśli do tych konfliktów dochodzi przed uzyskaniem dotacji – jest wtedy szansa na wycofanie się ze współpracy i nie podpisywania zobowiązań dotacyjnych – wymóg utrzymania działalności przez minimum 12 miesięcy i utrzymania zatrudnienia przez minimum 12 miesięcy i więcej.
Dobrać grupę 5 osób, które chcą i będą się wzajemnie uzupełniać i mieć wizje wspólnego biznesu jest naprawdę trudno. Zresztą problem ten jest wszechobecny w fundacjach, stowarzyszeniach, grupkach zawodowych, firmach itp. Ludzie nie umieją ze sobą współpracować. Zwyciężają ludzkie animozje, brak pójścia na kompromis, niezrozumienie mechanizmu funkcjonowania organizacji lub firmy, brak zwykłego zrozumienia ludzkich słabości. Czasem dochodzi do sytuacji, gdzie trzeba jednak wybrać tzw. najmniejsze zło, bo ono będzie w trudnej sytuacji najkorzystniejsze, kosztem innych osób. I niestety nie zawsze w tej sytuacji idzie w parze zrozumienie ze strony współpracowników i kwestia odpowiedzialności za podjęte decyzje.
A rozliczenia finansowe i wymogi rozliczania są niezależne od takich sytuacji. Urzędy nie interesują się tym, czy ktoś na kogoś obraził, czy pokłócił itp. Papier musi być w porządku, nieważne w jaki sposób (przynajmniej w sposób legalny i księgowy). Grosz musi się zgadzać co do grosza. I nie ma z tym najmniejszej dyskusji.