W 2003 roku mieszkałam w akademiku Fantoft (7 km od centrum Bergen) podczas mojego pobytu w Norwegii. Wiele wtedy nie wiedziałam o wydarzeniach czy różnych ciekawostkach z dziejów Norwegii czy ogólniej mówiąc Skandynawii. Jedynie wiedziałam o tym, że trzeba zobaczyć staronorweski kościółek w Fantofcie (stavkirke) – własność prywatna. Kościół się mieści w małym lesie koło akademika. Okazało się, że jest to jednak rekonstrukcja. Oryginalny kościół spłonął 6 czerwca 1992 roku zapoczątkowując serie masowych podpaleń kościołów w Norwegii (m.in. kaplica w Holmenkollen w Oslo, kościół Asåne w Bergen). Okazuje się, że inspiratorami podpaleń byli blackmetalowcy pod wodzą Kristiana „Varga” Vikernesa i Øysteina „Euronymousa” Aarsetha. Black metal to rodzaj muzyki mocno inspirującej się wierzeniami skandynawskimi, sagami i fascynujący się złem, a początki tego nurtu muzycznego zaczęły się w latach 80-tych wraz z powstaniem zespołów: Mayhem (liderem był Aarseth, który na początku miał pseudonim „Destructor” – nawiązanie do wcześniejszego postu o pojęciach destrukcji) i Burzum (kierował nim „Varg” Vikernes) w Norwegii oraz zespołu Bathory w Szwecji. Nawiasem mówiąc Vikerness spędził kilkanaście lat w więzieniu za zabójstwo Aarsetha.
Black metal to tak naprawdę nie tylko muzyka. Piszę o tym dlatego, że jest to bardzo ciekawy fenomen socjologiczny w Skandynawii. Teoretycznie dla wielu kraje skandynawskie to oaza, raj na ziemi, wysoki poziom dochodów, jest przepiękna przyroda, i tak dalej i tak dalej. A tu wyrasta w sumie intrygujący bunt młodych muzyków i młodych nastolatków, którzy utożsamiają się ze złem, chcą robić coś, bo się np. nudzą i nie wiedzą, czego chcą w życiu. Na koncertach zdarzały się samookaleczenia, wykorzystywanie krwi, mięsa zwierząt do scenografii, kontrowersyjne wypowiedzi, zamiłowanie do teorii satanistycznych i filmów typu snuff (filmy o porwaniach ludzi i torturach przed kamerą na żywo), które gruntowały czarną i pożądaną legendę black metalu.
Podpalenia kościołów ugruntowały legendę black metalu i samego Vikernesa, który publicznie się przyznał do tych działań, ale nigdy mu nie tego udowodniono w pełni w formalny sposób. Wydaje się w opinii wielu badaczy, że chodziło tu o swoisty bunt przeciwko instytucji kościoła i religii oraz zwrócenie na siebie uwagi. Także nie było wykluczone, że psychopatyczne skłonności oraz skłonności destrukcyjne były zaczynem tych podpaleń.
No i lubili ekstremalność, która pozwalała poczuć, że żyją i dotykają granic życia. Ato bardzo często jest typowym motywem dla wielu znudzonych ludzi, którzy nie bardzo akceptują niekiedy zabójczą rutynę życia codziennego.
Ale mimo wszystko nic nie jest tak oczywiste, na jakie pozornie wygląda.
Dla zainteresowanych więcej info:
- musicmatters.blog.onet.pl/2014/08/15/zimne-serca-kristian-varg-vikernes/
- do poczytania: Michael Moynihan, Didrik Søderlind „Władcy chaosu”, wyd. Kagra 2016.