Nawiązując do jednego z mych postów o Kulturze Głuchych, chciałabym dziś krótko wspomnieć o pewnej ciekawej rzeczy związanej z Igrzyskami Olimpijskimi Gluchych (Deaflympic), które aktualnie odbyły się w Samsun w Turcji.
Regulamin sportu osób niesłyszących mówi o udziale zawodników z wadą słuchu powyżej 55 db, wymogami zaświadczeń lekarskich i przynależności do klubów PZSN. A co z językiem migowym? W regulaminie oczywiście nie ma o tym mowy.
Oglądałam ostatnio parę vlogów osób głuchych na temat obecnych Deaflympic. Widziałam też jedną z małych dyskusji pod postami na Facebooku. Obejrzałam także finał piłki nożnej kobiet (Polska – Rosja). Problem polega na tym, że wielu głuchych się sprzeciwia temu, że na Deaflympic jest coraz więcej osób głuchych mówiących a nie migających. Dotyczy to zarówno zawodników jak i trenerów. Na vlogach obejrzanych przeze mnie panuje przeświadczenie, że język migowy w sporcie zanika. Brak jest integracji między zawodnikami, brak jest tzw. tożsamości osoby głuchej i jej Kultury Głuchych. Ci głusi wspominają dawne czasy, kiedy spotkania na Deaflympic oznaczały pełną integracje pod względem języka migowego. Coraz więcej jest oralizmu – głusi mówią, nie migają. Zresztą wiele głuchych/słabosłyszących pochodzi z rodzin słyszących a w tych rodzinach raczej język migowy jest uznawany za „gorszy język” i nie pomagający w rehabilitacji mowy. Dla wielu głuchych brak znajomości języka migowego na Deaflympic jest zarazem wątpliwy etycznie. Pod względem regulaminowym jest niby wszystko ok. problem się zaczyna w momencie rozmowy o tożsamości i integracji sportu głuchych.
Ten problem był też omówiony w wykładzie Magdaleny Troszczyńskiej na konferencji „Głusi Mają Głos” edycja 3: „Toksyczni głusi i słabosłyszący i ich wpływ na środowisko”. Magda pokazała, że często słabosłyszący, nieznający języka migowego reprezentują środowisko Głuchych np. na konkursach Miss Deaf albo zajmują wysokie miejsca w zawodach sportowych nie utrzymując bliższych relacji z głuchymi, a z kolei głusi często angażują słabosłyszących w pomoc w tłumaczeniu na migowy w różnych sytuacjach życiowych.
Nie ma tajemnicy, że trudniej się przebić w świecie słyszących jeżeli chodzi o wszelakie osiągnięcia sportowe lub społeczno – kulturalne. Wymóg organizatorów zawodów dla osób niesłyszących zakłada te 55 db jako absolutne minimum uczestnictwa. Ponadto społeczność głuchych nie jest duża i słabosłyszące osoby zajmujące się sportem są bardzo często niezbędne do wypełnienia minimum zespołu bądź organizacji zawodów itp. W związku z tym wybicie się w sporcie głuchych jest dużo łatwiejsze i nie wymaga aż tak potężnego wysiłku jak w sporcie osób słyszących, gdzie panuje potężna konkurencja w dyscyplinach sportowych począwszy od rozgrywek lokalnych po igrzyska olimpijskie (warunek spełnienia minimów olimpijskich, osiągnięcia itp., rekordy życiowe itp., starty w zawodach światowych itp.).
Mnie osobiście dziwi to, że osoby słabosłyszące biorące udział w aktywnościach głuchych nie próbują się integrować i uczyć się języka migowego. Ja np. nie wyobrażam sobie braku znajomości języka migowego (absolutne minimum na poziomie komunikacyjnym) w działalności Grupy Artystów Głuchych w mym przypadku. Nie jestem biegła w migowym, ale sporo rozumiem i szybko się uczę i robię to dla grupy przyjaciół migających.
Jednak medyczne definicje głuchoty często się „kłócą” z kulturową definicją głuchoty. Wielka szkoda.