Co to w ogóle znaczy z punktu widzenia artysty?
Odpowiedzi takiej zadowalającej wszystkich na to pytanie nie ma. Z mojego bardzo subiektywnego punktu widzenia malowanie to uzewnętrznianie mojej intuicji.
W moim malarstwie intuicja rządzi się swoimi prawami i raczej słucham „własnych” myśli, kiedy krok po kroku powstaje coś na kształt obrazu.
Nie jestem typem artysty, który ma zaplanowany obraz od początku do końca. Moje obrazy bardzo często powstają pod wpływem niewytłumaczalnej interwencji podświadomości. Jakiś czas (minimum kilka tygodni lub mcy) trwa tzw. zbieranie inspiracji – wycinki, szkice, zanotowane słowa, notatki wizji itp. W trakcie pracy okazuje się, że część elementów jest zmieniana na bieżąco.
Lubię pracować seriami. Bo rozkładam kilka prac i nad wieloma naraz pracuję. Powstają wtedy takie konsekwentne w stylu serie mające wspólne motywy i wspólną historię. Historia nie ma słów, ona jest opowiadania w pracach. Zarówno kolory jak i układy linii, elementy kolażu są dobierane na zasadzie intuicji.
Jak maluję to nie zajmuje się zasadami. Przeze mnie przepływa wtedy flow (strumień twórczoej energii, rodzaj transu) i się temu poddaję, nie myślę za dużo. Po prostu maluję.
Przy okazji postu o malarstwie Rothki wspomniałam o jednej bardzo ciekawej rzeczy, która się dzieje w mym malarstwie. Jak mam okres głębokiego dołka psychicznego, zdarza się czasem, że nie jestem w stanie zmieszać farb i uzyskać idealnie żółtego koloru tak charakterystycznego dla mnie. Był okres kiedy nie byłam w stanie tego zrobić. Próbowałam, czyściłam pędzle, miałam czyste palety.. I nic. Podświadomość blokowała kolor żółty. Musiałam się temu poddać. I jak po kilku latach pojawił się kolor żółty to zrozumiałam, że wyszłam z tego okresu. Kolor żółty to dal mnie moja własna życiodajna energia i ona w pewnym okresie zgasła i musiało wszystko poczekać na jej odbudowę.
Czasem po miesiącach, latach patrzę na wcześniejsze prace i widzę, jak dużo one opowiadają i jak dużo potrafią opowiedzieć o mnie samej. Nawet ja sama tego nie uświadamiałam malując w tamtym momencie. Malowałam bo tak podpowiadała mi moja intuicja.
Staram się tworzyć w stylu dosyć konsekwentnym dla mnie. Być może nie jest to atrakcyjne dla krytyków, marszandów itp. Ale ja sama czuję, że to jest to coś wypływające z tej ogromnej podświadomej części mojego ego.
Emocje dokładają kolor. Bardziej tu chodzi o energię kolorów. Kolor i jego nasycenie potrafią bardzo wiele o człowieku powiedzieć.