Dis-cursus w określeniu znanego filozofa francuskiego Rolanda Barthesa to „pierwotnie czynność biegania tu i tam, to odejścia i powroty, podjęte kroki i intrygi. Istotnie zakochany biega bez ustanku w swej głowie, podejmuje nowe kroki i spiskuje przeciw sobie”.
Dyskurs miłosny jest piekielnie trudny, skomplikowany i bogaty we wszelkie figury słowne, jakie może w swej wyobraźni stworzyć zakochany człowiek. Galeria Imaginarium miłosnego jest otwarta 24 godziny na dobę niemalże. Zakochany sobie mamrocze pod nosem: och czemu Cię tu nie ma. Wzdycha za nieobecnym obiektem miłości i zarazem ten obiekt miłości jest obecny w rozmowie zakochanego prowadzonej z tymże obiektem. Paradoksalnie nieobecna osoba jest ciągle obecna w całym toku dyskursu.
Telefon jako narzędzie łączenia się z nieobecnym obiektem miłości nie jest dobry zdaniem Barthesa. Daje tzw. zły głos, głos znikający, blaknący i powodujący, że czuje się dystans i wieczne odchodzenie raz za razem poprzez słowa i milczenie. (oczywiście mam na myśli również wiadomości i SMS. 😊
Stan zakochania powoduje, że zakochany staje się katarynką słów miłosnych (Barthes ukuł określenie loquela – strumień słów nieustannie rozważanych w głowie podmiotu wskutek jakiegoś urazu lub zachowania). Loquela się wylewa i wylewa i powtarza się na okrągło. A przypadkowo wypowiedziane słowa potrafią zniekształcić obraz idealnego obiektu miłości w umyśle osoby zakochanej. Strach przed zniszczeniem ideału jest silniejszy niż przed utratą
Cały czas to się dzieje w umyśle osoby zakochanej. Obiekt miłości staje się Atoposem czyli niezwykle oryginalnym jedynym Innym. I staje się tzw. indywidualną prawdą dla osoby zakochanej.
Trudno w jednym felietonie opisać bogactwo dyskursu miłosnego, które zostało opisane w jednej z najpiękniejszych i niezwykle przenikliwych książek filozoficznych o miłości. Cały ten zgiełk analizy tego specyficznego stanu zakochania i cytaty pochodzą z książki Rolanda Barthesa „Fragmenty dyskursu miłosnego” Wydawnictwo Aletheia 2011.