Moje wielkie „ale” dotyczy samego sposobu przygotowania tej debaty pod kątem osób głuchych. Słusznie zauważyła w rozmowie z organizatorami tej debaty obecna Małgorzata Talipska, która jest obecnie przewodniczącą Polskiej Rady Języka Migowego, że nie było materiałów w języku migowym dla uczestników debaty. Podstawowy wymóg nie został spełniony. Organizatorzy się tłumaczyli urlopami i także żmudnością procedur akceptacji materiałów przez Radę Programową projektu (10 osób).
Widać było, że organizatorzy nie spodziewali się oporu ze strony osób głuchych uczestniczących w debacie. Także sala wynajęta pozostawiała wiele do życzenia. Była za mała i układ stołów był niesprzyjający dobremu odbiorowi tłumacza i audiodeskrypcji. Sala była wąska i był spory kłopot ze zrozumieniem tego, co organizatorzy mówili. A mówili też często niewyraźnie bez zwrócenia uwagi, że tłumacz nieraz miał kłopoty ze zrozumieniem słów. No i technicznie upchnąć ponad 30 rekomendacji w 5 godzin to wielkie wyzwanie. Bardzo szybko się okazało, że błędem było upchnięcie do 1 debaty osób głuchych i osób głuchoniewidomych. Zresztą to zauważyli sami uczestnicy, że to był jednak błąd. Obie grupy mają kompletnie odmienne potrzeby, odmienne problemy i pogodzenie tego na jednej debacie 5 godzinnej jest zwyczajnie technicznie i logistycznie niemożliwe. Nie było tłumaczenia materiałów na język migowy. Chodziło o materiały tego typu jak: scenariusz rekomendacji, materiały do debaty w postaci opisu rekomendacji i problemów prawnych. Zaszedł też mały incydent z osobami głuchymi ale lekko niedowidzącymi. Ponad połowa osób głuchych miała okulary i układ stołów (prostokątny) nie pozwalał na efektywny odbiór tłumaczenia. Jeden chłopak emocjonalnie i energicznie zareagował aż matka sama nie wytrzymywała i kazała mu się uspokoić. Zresztą byłam zdziwiona, ze matka przyszła z synem i robiła za jego adwokatkę, jakby sam nie umiał się bronić i sam nie umiał się wypowiadać. Sam scenariusz debaty był też chybiony. Można to było inaczej rozegrać z większym sensem.
Bardzo szybko organizatorzy zobaczyli, że jednak każda z tych rekomendacji wymagała sporego namysłu i zastanowienia się oraz szerszej dyskusji. A czas się kończył. Ważne problemy i rekomendacje wymagają dużo większego czasu i możliwości szerokiej dyskusji, której zwyczajnie zabrakło.
Nawet we mnie się zagotowało a co dopiero prezes Polskiego Związku Głuchych Krzysztof Kotyniewicz, który był na granicy wybuchu nerwowego. Zwłaszcza, że prezes jest w Zarządzie PFON, który jest liderem projektu i ma wpływ na zadania projektowe.
Zresztą dzisiaj się okazało, że informacja ze strony www.pfon.org jest nieprawdziwa. Prezes Kotyniewicz złożył w marcu tego roku rezygnację z Zarządu PFON (informacja od prezesa Kotyniewicza).