W sumie Małgorzata Bela – członek redakcji polskiej edycji Vogue Poland oficjalnie z dniem 15 lutego tego roku będącej już na rynku prasy – miała rację, mówiąc, że okładka jest piękna w sposób subiektywny. Jednym się będzie podobała aż nadto, innym nie, jeszcze innym będzie się kojarzyła z brzydotą retro PRL. Wielu się nie podoba ucięty kadr, stary samochód Wołga, Pałac Kultury na zdjęciu. Powstało mnóstwo memów na temat okładki 1 numeru polskiej edycji Vogue. Wszędzie hałas. Dosyć usprawiedliwiony, bo Vogue na świecie to numer jeden wśród magazynów o modzie. Być na okładce Vogue to zaszczyt, szczególnie w przypadku edycji amerykańskiej (w końcu szefowa amerykańskiej edycji Vogue Anna Wintour to guru mody) i francuskiej. Nawet ja, która tak za modą nie przepadam, to dużo słyszę i czytam o Vogue.
Fotografię na okładkę zrobił Juergen Teller, jeden z bardzo znanych fotografów mody (inni to Steven Meisel, Terry Richardson – obecnie współpracę zawiesiły z nim domy mody ze względu na afery molestowania seksualnego, Mario Testino, Annie Leibovitz, Steven Klein itp). Przeglądam zdjęcia Juergena Tellera i faktycznie klimat jego zdjęć przywołuje echa dawnych lat 60-70-80 XX wieku. Okładka została zrobiona w tym stylu i klimacie. Każdy z tych fotografów ma swój własny styl. Nie trzeba lubić danego stylu, zresztą ci fotografowie nie interesują się raczej naszymi odczuciami, oni realizują zlecenia wielkich domów mody i magazynów. Ci fotografowie nie siedzą na fejsbukach i nie komentują zażarcie okładki Vogue.
No właśnie. Przez Internet przewalił się największy zbiór komentarzy zarówno pozytywnych jak i negatywnych. To był jeden z najlepszych przykładów e-marketingu w social mediach, który spowodował tak wielki hałas, że ludzie ruszyli kupić magazyn (w cenie16,50 zł, chyba). Ja z ciekawości czytałam niektóre komentarze (aktualnie się kuruję, więc moja głowa na mądrzejszą literaturę się chwilowo nie nadaje). I nawet wstawiłam własny komentarz w stylu: ja sie zastanawiam, czy ludzie naprawdę nie mają nic więcej do roboty jak komentować okładkę Vogue..
I pojawiają się komentarze w stylu: „to dla zblazowanych hipsterów”, „a to co chodzi?”, „kto kupuje te piśmidła?” itp itp. Jeżeli ktoś nie siedzi w środowisku artystycznym mody, to nie doceni swoistego znaczenia czasopisma jakim jest marka Vogue. Paradoksalnie kiedyś czytałam regularnie URODĘ, Twój Styl, Zwierciadło. Wycinałam ciekawe zdjęcia by się inspirować nimi do wykonywania moich kobiecych akwarel. Ale szybko mnie znudziły. Były w pewnym momencie oryginalne, ale dołączyły się do masy takich samych magazynów i przestały być ciekawe.
Mam nadzieję, że Vogue nie stanie się jednym z masy pisemek. W końcu marka do czegoś zobowiązuje. Z ciekawości kupię. Po to by zerknąć czy się da z niego wyłuskać inspiracje do mych prac.
Ale tak naprawdę to czy hałas wokół okładki Vogue nie jest tzw. tematem zastępczym. Mamy w końcu inne ważniejsze kwestie do rozwiązania aniżeli okładka Vogue…
PS: kupiłam. I mam mieszane uczucia…Chyba jednak za mało tej zapowiadanej treści..