Nie daje mi spokoju motto Marii Wiernikowskiej w jej reportażu o Camino de Santiago. Przyjaciółka pisze mi z Holandii: czytaj, FAJNA! Dałam jej w w formacie ebooka i sama też miałam przeczytać. No i odkładałam to, odkładałam i w końcu przeczytałam.
Take it easy – wrzuć na luz. Wielu rzeczy jeszcze nie wrzucam na luz. Ale czas niedługo nadejdzie, ze wrzucę dużo na luz i pozwolę sobie popłynąć z nurtem życia specjalnie nie wojując z nim.
Ale coraz więcej już biorę na luz. Bo bardzo często się sprawdza maksyma, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Taki ego-blues trzeba sobie kiedyś zrobić i mieć wiele rzeczy gdzieś. Czasem jest trudno mieć coś gdzieś, bo poczucie odpowiedzialności. Ale człowiek dokonuje wyborów nieustannie przez 24 h na dobę. Wiernikowska będąc na camino zdała sobie sprawę, że przecież nie musi się znowu tak spieszyć. Że może na camino robić co chce, jechać na rowerze ile chce, że nie będzie zsiadała z roweru dopóki nie zechce zsiąść. Chce – czyli dokonuje świadomego wyboru, którego później nie żałuje. Najgorsze to żałować swojego wyboru.